Nie zawsze mamy dla Was dobre wiadomości. Wraz z końcem wakacji dotarła do nas smutna wiadomość. Jeden z naszych uczniów poważnie zachorował.Poznajcie jego historię.
„W niedziele 27 sierpnia tego roku nasze życie wywróciło się do góry nogami. Nasz najstarszy synek Kacper (lat 9) trafił na oddział onkologii w szpitalu w Nottingham. Jakieś trzy tygodnie wcześniej zaczął się źle czuć, mając typowe objawy przeziębienia. Lekarz pierwszego kontaktu zapewnił nas, ze to tylko infekcja wirusowa, która sama przejdzie. Wyjechaliśmy na wcześniej zaplanowany urlop nad morze, sądząc, ze morskie powietrze Kacprowi pomoże. W czasie pobytu Kacper grał w tenisa każdego dnia, choć jednocześnie potrzebował więcej snu i odpoczynku. Zaraz po powrocie do domu Jego stan się pogorszył i kiedy trafiliśmy do lekarza, znowu usłyszeliśmy, ze infekcja wirusowa i otrzymaliśmy antybiotyk. Niestety w dwa dni od brania antybiotyku objawy zamiast się poprawiać tylko się pogarszały. Podobno żadni rodzice zdrowego dziecka nie podejrzewają najgorszego i kierują się diagnozą lekarzy, jednak zaczęliśmy wtedy odczuwać niepokój, myśląc sobie, a jeśli to coś poważnego? …
W niedziele o 5 rano tak jak był w piżamie zabraliśmy go na pogotowie. Lekarz po wstępnym badaniu był chętny odesłać nas z powrotem do domu, wciąż twierdząc ze to tylko wirus. Tym razem nie daliśmy się zwieść i poprosiliśmy o badanie krwi. Od tego momentu wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie…
Kacper trafił na oddział dziecięcy, gdzie pobrali krew i mając wyniki poprosili nas na rozmowę. Nigdy nie zapomnimy tego co wtedy usłyszeliśmy: “Wszystkie parametry krwi są poniżej normy, Kacperka stan jest poważny i wymaga natychmiastowego leczenia”. Potencjalna diagnoza brzmiała – białaczka, ale wciąż potrzebne były dodatkowe badania, żeby diagnoza była stuprocentowa. Doktor przygotował nas także na to, że w ciągu kilku dni Kacperka leczenie prawdopodobnie będzie kontynuowane w innym szpitalu, w innym mieście. Trzy godziny później ponownie pobrano Kacperkowi krew i niestety wyniki były jeszcze gorsze. Dlatego na transport nie musieliśmy czekać nawet kilku dni. Około północy karetką zostaliśmy przewiezieni na oddział onkologiczny dla dzieci w szpitalu w Nottingham. Jesteśmy tu już 4 tygodnie……z planem na kolejne 5 tygodni.
W ciągu pierwszych kilku dni Kacper przeszedł dwie operacje pod całkowitym uśpieniem. Podczas pierwszej pobrali szpik kostny, który wymaga dodatkowych badań , a podczas drugiej wprowadzili do Kacperka ciała, takie rurki (które nazywają “linią”), które podłączone bezpośrednio do serca, wychodzą na zewnątrz ciała i pozwalają na bezbolesne przyjmowanie leków, sterydów oraz chemioterapii.
Niestety po drugiej operacji nasz synek trafił na oddział intensywnej opieki, gdyż nie był w stanie samodzielnie oddychać. Nawet nie potrafimy znaleźć słów, którymi moglibyśmy Wam opisać nasz ból, strach i bezsilność. Przecież rodzice zawsze pomagają dziecku przejść przez trudne chwile w życiu, a tu nie mogliśmy nic zrobić, nawet nie mogliśmy być przy nim…. Przez następne 24 godziny lekarze robili wszystko, aby przywrócić Kacperka do stabilnego stanu, który pozwoliłby mu wrócić na oddział.
W piątek 1 września otrzymaliśmy ostateczne diagnozę – Limfohistiocytoza Hemofagocytarna (HLH), wywołana przez wirus Epsteina-Barr. Jest to bardzo rzadka choroba wywołana zaburzeniami immunologicznymi, które prowadzą do nadmiernie wyrażonej reakcji zapalnej i która nie leczona odpowiednio zabija w ciągu 2 miesięcy. W tym momencie świat jakby się zatrzymał, poczuliśmy fizyczny ciężar na ramionach i totalny szok. Mówiono nam, ze musimy być dzielni dla Kacperka, ze musimy prowadzić w miarę normalne życie dla naszych dwóch młodszych synków…..ale jak???
Zdecydowaliśmy powiedzieć Kacperkowi prawdę, zawsze mieliśmy z Nim dobry kontakt i byliśmy z nim szczerzy. Powiedzieliśmy, ze jest bardzo chory i musi zostać dłużej w szpitalu , że każdy dzień przyniesie nowe wyzwania i walka nie będzie łatwa , ale przejdziemy przez to razem. Od początku powtarzamy, ze wygramy i choć wiemy, ze możemy stracić nasze ukochane dziecko to nigdy nie wypowiedzieliśmy tego na głos.
Informacje w internecie potwierdzają, ze jest to bardzo rzadka choroba, która dotyka jedno dziecko na 1.2 milion…
Kacperka leczenie zaczęło się od kilku leków na raz , sterydów i chemioterapii. Trudno uwierzyć, że takie małe ciało jest w stanie przyjąć takie ilości leków. Na Facebooku znaleźliśmy grupę “Ocaleni i Anioły”, poznaliśmy tam ludzi , którzy przeszli przez tą chorobę albo stracili bliskich.
Kacperka leczenie trwa. Każdy dzień to walka o Jego pozytywne nastawienie, Jego uśmiech, o lepsze jutro i …przetrwanie. Kiedy sami nie dajemy rady to zaciskając zęby płaczemy w łazience a potem podchodzimy do szpitalnego łózka naszego synka i przytulamy Go mówiąc, jak bardzo go kochamy i jaki jest dzielny… Porównujemy Jego walkę do meczu tenisowego, który musi być wygrany!
Nie raz obwinialiśmy siebie, że nie zauważyliśmy choroby wcześniej …. ale teraz to już mało istotne, nie cofniemy czasu, możemy tylko starać się być najlepszymi rodzicami dla naszych synków. Poza Kacperkiem mamy Oskarka (lat 5), który chodzi do szkoły i Wiktorka (prawie 3 latka), który jest jeszcze w przedszkolu. Kiedy jesteśmy z Kacperkiem w szpitalu, obwiniamy się, że zaniedbujemy pozostałych chłopców, a kiedy wracamy na kilka dni do domu z nimi , nie jesteśmy w stanie skupić się na obowiązkach dnia codziennego. Mieszkamy 150 kilometrów od szpitala gdzie Kacperek jest leczony i staramy się zachować jakąś normalność dla naszych dzieci choć wciąż jesteśmy w drodze pomiędzy domem a szpitalem.
Nie jesteśmy w stanie wyrazić naszej wdzięczności dla ludzi, którzy z pasją i zaangażowaniem starają się pomóc naszemu synkowi. Dlatego staramy się skupić wokół naszej rodzinnej tragedii jak najwięcej dobrych serc, którzy pomogą naszemu synkowi i tym którzy go leczą. Wspaniała fundacja “Clic Sargent”, pozwoliła nam zostać na weekend całą rodziną w ich domu przy szpitalu, dzięki czemu choć na chwilę mogliśmy być wszyscy razem, tak jak kiedyś przed diagnozą.
My oboje często bezinteresownie zbieraliśmy fundusze dla rożnych fundacji, biorąc udział w maratonach biegowych jak i pływackich czy nawet tylko w tym roku wchodząc na Kilimandżaro w Tanzanii (Nasio Trust) oraz kończąc London Marathon dla Macmillan Cancer Care. Tym razem to nasz synek potrzebuje pomocy. To nasza życiowa tragedia, to nasza prywatna prośba do ludzi o dobrych sercach o pomoc dla naszego najukochańszego synka, który ma tylko 9 lat i który przechodzi trudną drogę walcząc o swoje życie.”
Dołączamy się do prośby rodziców Kacperka. Otwórzmy przysłowiowe serca i portfele. Postawmy się w ich sytuacji, okażmy empatię. Prosimy wesprzyjcie zbiórkę na stronie Justgiving. Link poniżej .
https://www.justgiving.com/crowdfunding/kacperlaskowski